środa, 31 marca 2010

Top Bordeaux

Jak sama nazwa wskazuje. Nic dodać, nic ująć. Po prostu oglądać i chłonąć wiedzę.

Old fashioned*

W Polsce nieznany i anonimowy cocktail, a szkoda. Cechuje go wytrawny smak i przyjemne podkreślenie aromatu whiskey, użytej do jego przygotowania.

Co?

Bourbon/Scotch/Rye whiskey - 40 ml
Angostura bitters - 3-5 kropli
cukier - 1 kostka
woda - 1 łyżeczka
skórka z pomarańczy - twist
Maraschino cherry - 1 szt.
pomarańcza - 1/2 plastra

Jak?
Do szklanki typu old fashioned wrzucić kostkę cukru, dodać Angosturę oraz wodę. Wszystko mieszać, aż do momentu, gdy rozpuści się cukier. Następnie wypełnić szklankę lodem, zalać whiskey, wycisnąć twist z pomarańczy (rzecz jasna wrzucić go do środka) i zamieszać całość. Garnirować maraską oraz pomarańczą, "położonymi" na rant szklanki. Gotowe!

Kiedy?
Old fashined może być świetnym aperitifem, jednak ja uwielbiam pić je bez okazji, po prostu dla smaku, zwłaszcza na początku wieczoru, kiedy wiem, że przeciągnie się on do rana następnego (lub później) dnia.

*Standard IBA

Bronx*

fot. allcocktails.com

De facto jest to perfect martini z dodatkiem w postaci soku pomarańczowego. Przed II Wojną Światową zdobył sobie ogromną popularność i w rankingach najpopularnieszych drinków zagrażał takim tuzom jak Martini Cocktail i Manhattan.
Wśród potencjalnych autorów oryginalnej receptury tego cocktailu wymienia się dwóch barmanów: Joseph'a S. Sormani'ego i Johnnie'go Solon'a, a okres w którym miał powstać to przełom XIX i XX wieku.

Co?
Gin - 40 ml
słodki, czerwony vermouth - 20 ml
wytrawny vermouth - 20 ml
świeży sok pomarańczowy - 20 ml

Jak?
Przelać wszystkie składniki do shaker'a wypełnionego lodem i mocno wstrząsnąć. Przelać do schłodzonej cocktail'ówki.'

Kiedy?
Przyjemna owocowa alternatywa dla innych klasycznych drinków aperitifowych.

*Standard IBA

Biała Dama Adama - BDA

Na specjalne życzenie.

Co?
Jack Daniel's Old No. 7 - 40 ml
Amaretto - 30 ml
Bailey's - 10 ml
mleko - 60 ml
bita śmietana
cynamon
syrop karmelowy
płatki czekoladowe/kakao

Jak?
Whiskey, likiery i mleko wlewamy do shaker'a wypełnionego lodem i mocno wstrząsamy. Następnie przelewamy wszystko do szklanki typu short, najlepiej rozszerzającej się od podstawy, na której uprzednio przygotowaliśmy crust'ę przy wykorzystaniu płatków czekoladowych oraz syropu i "układamy" bitą śmietanę wewnątrz szkła tuż przy rancie. Przestrzeń powstałą w środku obsypujemy cynamonem i kładziemy miechunkę na rant. Podajemy bez słomek!!!

Kiedy?
Hmm! Na deser?!

wtorek, 30 marca 2010

Passion Of Love with Mike Perry @ base music club (27.02.2009)

VIDEO - Passion Of Love w base (27.02.2010) from Nightnews on Vimeo.

Metropolitan

(fot. www.holiday.phuket.com)

Cocktail ten po raz pierwszy pojawia się w wydanej w 1935 roku "The Old Waldorf-Astoria Bar Book", autorem której był
Albert Stevens Crockett. Podana jednak w nim receptura różni się jednak alkoholem bazowym (Obecnie, również kilka źródeł podaje różne receptury i nazywa je 'jedynymi właściwymi'). Wydaje się, iż kreacja ta dla której bazą jest brandy, jest raczej współczesną wersją tego cocktailu, co nie zmienia faktu, że obecnie obowiązującą.
Jest to mieszanka dostojna i wymagająca, dostępna jedynie dla wprawnych podniebień, doświadczonych i obytych. Jeśli zaczynacie swoją przygodę z brandy i drinkami, to radzę zacząć od czegoś lżejszego, np. Sidecar'a

Co?
Brandy - 40 ml
słodki, czerwony vermouth - 20 ml
Angostura bitters - 1 dash
Maraschino cherry - do garnirowania

Jak?
Brandy, vermouth oraz Agosturę wlać do shakera wypełnionego lodem, mocno wstrząsnąć i przecedzić do uprzednio schłodzonej cocktail'ówki. Na rancie umieścić maraskę.

Kiedy?
W momentach dumy i samozadowolenia, gdy wiemy, iż mamy przed sobą długi, szczęśliwy wieczór... Zawsze chcę więcej.

poniedziałek, 29 marca 2010

Long Island Iced Tea*

fot. rudedogpolaris.com

Na początek kilka słów uściślających. W Long Island Iced Tea nie ma ani kropli herbaty. Nazwę swą wziął od koloru i funkcji, którą miał ,rzekomo, spełniać. Mianowicie, spotkałem się z opinią, iż drink ten powstał w czasach prohibicji w Stanach Zjednoczonych, a jego twórcami byli - uwaga, proszę o włączenie dumy narodowej - polscy imigranci. Nie wiem, czy jest to prawdą, natomiast brzmi sympatycznie.
Jeszcze mała uwaga co do nazwy. Bardzo często spotykam błędny zapis nazwy tego drinka. Zamiast słowa "
iced" pojawia się "ice". W wolnym tłumaczeniu nazwa ma brzmieć "Zmrożona Herbata z Long Island" a nie "Lód Herbata z Iced Tea". Nie jest to może karygodne, ale kogoś kto jako tako posługuje się angielskim, razi jak cholera.
Przechodząc do sedna. Long Island
Iced Tea jest drinkiem, który z założenia ma działać, jak paliwo wodorowe w napędzie rakiety. Szybko, skutecznie oraz efektywnie rozpędzić obiekt, który zasila i pozwolić mu wejść na orbitę. Niestety jest on równie niebezpieczny, naturalnie w kali cocktaili, jak paliwo wodorowe. Przyjęty w zbyt dużej ilości, może ekstremalnie sponiewierać, tego który odważył się go nadużyć. Mimo to, polecam. Mnie osobiście cieszy jego smak, zwłaszcza, gdy przygotowany jest właściwie, czyli bez nadużywania coli.

Co?
wódka - 20 ml
gin - 20 ml
tequila - 20 ml
rum - 20 ml
Cointreau - 20 ml
sok z cytryny - 25-30ml
syrop cukrowy - 35ml
cola - dash

Jak?
Wszystkie składniki wlać po kolei do wypełnionej lodem
szklanicy highbalowej. Można wrzucić plaster cytryny lub limonki. Z resztą w wypadku tego drinka obowiązuje pewna swoboda jeśli chodzi o garnisz. Ważne! Nie nadużywać coli. Lepiej dopełnić lodem, niż colą, gdyż Long Island traci cały swój urok i charakter, proporcjonalnie do ilości softu dodanego do niego.

Kiedy?
Zawsze, gdy mamy ochotę na stan lekkiego upojenia, a niekoniecznie jesteśmy w stanie znieść czysty alkohol, wlewający się w nasze trzewia. Long Island Iced Tea w umiarkowanej ilości jest świetny, kiedy w gorące popołudnie, pragniemy poprawić nasze samopoczucie.

Rada:
Osobiście używam mniej soku z cytryny, dodatkowo często zastępując go sokiem z limy oraz nie używam w ogóle syropu cukrowego, dzięki czemu Long jest świeższy i bardziej orzeźwiający.

*Standard IBA

niedziela, 28 marca 2010

Flying Winemakers - Latajacy winemakerzy.

Dzisiaj o specyficznej i mało znanej, jednak bardzo wpływowej i ważnej dla światowego winiarstwa grupie - latających winemakerach (ang. flying winemakers).
W związku z tym, iż produkcje win cechuje sezonowość i w życiu każdej winnicy przychodzi moment, kiedy ludzie odpowiedzialni za produkcję wina, nie mają zupełnie nic do roboty, pewna grupa winemakerów, zwłaszcza nowozelandczycy i australijczycy, podróżuje między półkulą południową i północną, świadczą usługi z zakresu produkcji win dla różnych winnic.
Zjawisko to pojawiło się na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Przeważnie koniec i początek roku kalendarzowego spędzają w winnicach na północnej półkuli, natomiast w środku roku kalendarzowego udają się na południe. Jest to generalnie system produkcji objazdowej.
Wprawdzie dzięki pracy latających winemakerów znacząco wzrosła liczba dobrze zrobionych win oraz mieli oni spory wkład w odbudowanie profesjonalnego winiarstwa w państwach postsowieckich, jednak nie można ich pracy postrzegać w samych superlatywach. Niestety nie przywiązują oni większej wagi do regionalnego charakteru i miejscowej specyfiki produkowanych win, czym często przyczyniają się do marginalizacji win i szcepów regionalnych. Prowadzi to , niestety często, do powstawania kolejnych regionów, gdzie dominują kosmopolityczne i nudne szczepy oraz wina.
Nie zmienia to faktu, iż podnosząc poziom techniki i wiedzy o winie, przyczyniają się do rozwoju regionów winnych, czym często ratują regionalne wina, gdyż ich wytwórcy podnosząc ich jakość, amją szansę na wzbudzenie zainteresowania wśród potencjalnych odbiorców.
(fot. nytimes.com)
Michel Rolland - jeden z najbardziej wpływowych i nalepiej rozpoznawalnych latających winemakerów świata. Jego klientów, liczonych w dziesiątki, można znaleźć w trzynastu krajach na całym świecie.
(fot. lanacion.com.ar)
Alberto Antonini
- kolejna gwiazda winnego świata. Wspó
łpracuje z kilkoma winnicami z Europy, Chile i Stanów Zjednoczonych.

sobota, 27 marca 2010

Meloco*

(fot. loungemagazyn.pl)

Cocktail stworzony na potrzeby karty drinków, przygotowywanej dla śp. klubu Qushi z Krakowa, która swoją drogą nigdy nie ujrzała światła dziennego. Jego receptura ukazała się drukiem w Lounge Magazyn, z którego zresztą pochodzi zdjęcie, jednak było ono pierwotnie przygotowane na potrzeby wyżej wymienionej karty.

Co?
Creme de Cacao - 40 ml
świeży melon - 1/8 całego owocu
syrop cukrowy - dash
syrop karmelowy
wiórki czekoladowe

Jak?
Zaczynamy od przygotowania szkła. Krawędź kieliszka cocktailowego zanurzamy delikatnie w syropie karmelowym , a następnie delikatnie obtaczamy w wiórkach czekoladowych (wykonujemy tzw. crustę). Do szklanicy blendera wlewamy likier Creme de Cacao, wrzucamy około 1/8 pozbawionego pestek melona oraz kilka kostek lodu. W czasie blendowania dolewamy wedle uznania syrop cukrowy. Po około 30 sekundach wyłączmy blender i całą jego zawartość przelewamy do wcześniej przygotowanego kieliszka cocktailowego. Dekorujemy konikiem z melona.

Kiedy?
Zawsze, gdy chcemy zaimponować dziewczynie czymś oryginalnym.

*Standard IBA

piątek, 26 marca 2010

Buck's Fizz*

fot. eaglerockcafe.com

Stworzony w 1921 roku w Buck's Club w Londynie. Nietrudno zauważyć, iż jest niezwykle podobny do cocktail'u Mimosa i różnią je jedynie odmienne gramatury (Och! Te standardy.). Niemniej jednak są one jako dwa odmienne drinki i oba znajdują się na liście zalecanych drinków standardowych IBA.

Co?
świeży sok z pomarańczy - 100 ml
wino musujące/szampan - 50 ml

Jak?
"Wprowadzić" składniki do szkła typy flet i delikatnie zamieszać. Można garnirować twist'em z pomarańczy.

Kiedy?
Na ślubie, kiedy chcemy zaoszczędzić na szampanie.

*Standard IBA

Brandy Egg Nogg*

fot. http://www.nonsolonegroni.com/

Dzisiaj mało popularny w Polsce, jednak ciekawy i godny spróbowania drink: Brandy Egg Nogg. Nie będę dzisiaj rozpisywał się nad jego pochodzeniem i historią, gdyż wymagałoby to sięgnięcia do całej historii egg nogg'ów, a nie czas i pora po temu (tak naprawdę - nie mam na to ochoty; wymagałoby to długiego i rozbudowanego tekstu, możliwościami umysłowymi). Do rzeczy.



Co?
brandy - 40 ml
mleko - 50 ml
Gomme syrup/syrop cukrowy - 10 ml
żółtko jajka - 1 szt.

Jak?
Umieścić wszystkie składniki w szejkerze? i mocno wstrząsnąć. Przelać do szklanki typu highball wypełnionej kostkami lodu i posypać otartą gałką muszkatołową.

Kiedy?
Zima, zima, zima. Pada, pada śnieg...

*Standard IBA

czwartek, 25 marca 2010

Rzecz o wytrawności

Ostatnimi czasy, popadając w odurzenie przy pomocy cocktailu Vodka Martini Extra Dry, odkryłem, iż większość (niestety) barmanów w mieście w którym na ten czas bytuję - czyli w Grodzie Kraka - nie rozumie lub po prostu nie wie, jak dozować alkohole aromatyzujące (jak np. vermoth'y) w cocktailach w zależności od oczekiwań klienta, względem wytrawności trunku.
W momencie kiedy zamawiam cocktail Extra Dry, słyszę zazwyczaj pytanie: "Czyli chcesz setkę vermouth'u i czterdziestkę wódki?". I klops! Niestety zmuszony jestem wtedy podawać kompletną recepturę dla ekstremalnie prostego drinka, co niestety wiąże się również z pogorszeniem nastrojów, zarówno mojego, jak i barmana/barmanki.
A rzecz jest wręcz banalnie prosta. Im wytrawniejszy cocktail, tym mniej należy użyć dodatków aromatyzujących, co w przypadku płynów Extra Dry może wiązać się nawet z pominięciem owych substancji. Natomiast jeśli mowa o wersjach Sweet, to, rzecz jasna, zmieniamy alkohol aromatyzujący na słodki i im więcej tegoż dodatku, tym określenie dla produktu finalnego staję się słodsze.
Tyle i aż tyle.
Życzę smacznego i kolorowego spożycia.

Bloody Mary - Krwawa Mary*

fot. http://www.babble.com/

Osoba autora oryginalnej Bloody Mary ciągle podlega dyskusji i wydaje się, iż nie ulegnie rozstrzygnięciu spór o to, czy jest to Fernand Petiot, czy też George Jessel.
Przytoczę je, dla uproszczenia i porządku w kilku punktach:
1. Krwawa Mary została stworzona przez Fernand'a Petiot w 1921 roku w czasie, gdy pracował w New York Bar w Paryżu.
2. Twórcą jest Fernand Petiot, jednak akt tworzenia miejsce miał w St. Regis w 1934 roku, trunek nie zawierał chrzanu, a jego nazwa brzmiała Red Snapper
3. Pomysłodawcą jest George Jessel, który około 1939 roku wymyśla kompozycję przygotowaną jedynie z wódki i soku pomidorowego w proporcjach pół na pół. Zresztą tegoż samego roku w New York Times'ie, ukazuje się, jedna z najstarszych na terenie Stanów Zjednoczonych, informacja na temat dobrego, pobudzającego drinka, serwowanego przez George'a Jessel'a.
4. Kolejna z historii twierdzi, iż autorem nazwy i drinka jest George Jessel, a Fernand Petiot dodał do niego jedynie przyprawy i usiłował przypisać sobie jego autorstwo.
I w tym momencie chyba wystarczy. Generalny wniosek jest jeden: ktoś musiał pierwszy raz przygotować Bloody Mary, a kto to byl, to już cała długa historia.
Sama nazwa o autorstwo której również toczył się spór. Wiąże się on rzecz jasna z kolorem drinka, jednak wiąże się ją również z kilkoma postaciami historycznymi min. Marią I Tudor (królowa brytyjska, zwana, nie bez kozery, "Krwawą Marią") i Mary Pickford.

Co?
wódka - 40ml
sok pomidorowy - 80 ml
sos Worchestershire - kilka kropli
Tabasco - kilka kropli
sól - szczypta
pieprz - szczypta

Jak?
"Umieścić" wszystkie składniki w szklanicy typu highball wypełnionej kostkami lodu. Wymieszać delikatnie. Podawać z nacią selera i plastrem cytryny (opcjonalnie).

Kiedy?
Z samego rana, gdy za sobą mamy "ciężką noc", czyli de facto - koło południa.

Rada:
Do Krwawej Mary dodaję jeszcze odrobinę chrzanu, 10-15 ml soku z cytryny i splash zalewy spod oliwek. Dzięki temu drink staje się świeższy i bardziej aromatyczny.

*Standard IBA

środa, 24 marca 2010

Gibson*

(fot. campussqueeze.com)


Cocktail ten po raz pierwszy zaostał przygotowany w 1940 roku (tak przynajmniej głosi legenda dla amerykańskiego artysty, Charles'a Dana Gibson'a. W swej recepturze i sposobie wykonania jest absolutnie zbieżny z Martini, a jedyna różnica sprowadza się do ostatniego składnika. Zamiast oliwki pojawia się cebulka cocktailowa, inaczej zwana perlistą. Podobno Gibson "zrodził się" właśnie, "z braku oliwek".

Co?
gin - 60 ml
vermouth - 10 ml
cebulka cocktailowa - 1 szt.

Jak?
Gin i vermouth mieszamy w szklanicy barmańskiej, przelewamy do dobrze schłodzonej cocktailówki. Na koniec wrzucamy cebulkę cocktailową

Kiedy?
Nie mam pojęcia. Wszystko zależy od Was.

Rada:
Również w wypadku Gibson'a możliwe jest modyfikowanie stopnia wytrawności. Podana receptura zgodna jest ze standardem IBA.

*Standard IBA


wtorek, 23 marca 2010

Tom Collins

(fot. allcocktailrecipes.com)

Tom Collins należy do grupy lekkich i odświeżających trunków, idealnych na letnie, gorące dni. Wywodzi się z rodziny drinków, które identyfikują się pod nazwą Collins, pochodzącą od nazwiska twórcy pierwszego Collins'a, Tom'a. Cechą charakterystyczną dla wszystkich collins'ów jest przyjemny i dobrze wyeksponowany smak alkoholu bazowego, dzięki czemu, mamy okazję poznać nasz ulubiony destylat z trochę innej, ale ciekawej strony. W recepturze oryginalnie powinien być sok z cytryny, jednak ja zdecydowanie preferuję limę.

Co?
London Dry Gin - 60 ml
sok z limy - 40 ml
syrop cukrowy - 20 ml
woda gazowana - dopełnienie

Jak?
Wszystkie składniki wlać do szklanki (nomen omen, winna to być szklanka zwana collins) i zamieszać. Garnirować plastrem cytryny i maraską osadzonymi na rancie szklanki.

Kiedy?
W ciepłe i gorące dni. Zwłaszcza, gdy nudzi nas mojito i inne popularne obecnie wykwity marketingowe.

poniedziałek, 22 marca 2010

Black Velvet

fot. lizbrich.com

Pierwotnie drink ten serwowany był w szklanicy do piwa, jednak z biegiem czasu zaczęto podawać go we flecie. Powstać miał w 1861 roku w barze Brooks' Club w Londynie. Anglia pogrązona była wówczas w żałobie po księciu Albercie i barman, który tworzył owy cocktail, uważał, iż szampan również winien mieć charakter żałobny. Black Velvet należał do ulubionych napojów legendarnego pruskiego kanclerza, Otto Von Bismarck'a.

Co?
Guinness
wino musujące/szampan

Jak?
Wlewamy do szkła (flet lub szklanica do piwa) najpierw Guinness'a, a następnie wino w proporcja ch 1 do 1. I tyle.

Kiedy?
W żałobie lub, gdy mamy ochotę "potężnie" zaskoczyć barmana.

Tennessee whiskey vs. Bourbon whiskey

Dzisiejszy post traktować będzie o różnicach, a właściwie różnicy, pomiędzy dwoma najbardziej popularnymi rodzajami amerykańskiej whiskey, Burbon whiskey i Tennessee whiskey.
Przeważnie alkohole te, traktowane są toż samo, a dokładniej rzecz ujmując, Tennessee whiskey wciągana jest w poczet bourbon'ów. Jest to do pewnego stopnia zrozumiałe, gdyż zarówno paleta aromatów oferowanych przez powyższe whiskey, jak i sposób ich produkcji są do siebie niezwykle zbliżone, by nie rzec, iż prawie identyczne.
Nie będziemy jednak analizować smaków poszczególnych typów amerykańskich whiskey, gdyż nie na tej podstawie klasyfikuje się alkohole, a skupimy się na sposobach produkcji, konkretniej na jednej, jedynej różnicy, która czyni, iż trunek nie jest bourbon'em, a Tennessee whiskey - abstrachujemu tu rzecz jasna od miejsca produkcji omawianych alkoholi.
Przechodząc do konkretu - zarówno receptura, jak i metody produkcji zacierów nie różnią się niczym w gorzelniach Tennessee i Kentucky. Również przepisy dotyczące maturacji (starzenia, przechowywania) zacierów mają zastosowanie dla obydwu rodzajów whiskey. Jedyna, aczkolwiek zasadnicza różnica w procesie produkcji owych destylatów, to tzw. proces charcoal mellowing. Przepisy państwowe wymagają od producentów Tennessee whiskey, filtrowania świeżych destylatów, jaszcze przed etapem maturacji, przez trzymetrową warstwę klonowego węgla drzewnego. Autorstwo tej metody, mającej nadawać whiskey delikatniejszy i subtelniejszy charakter, przypisuje się Alfredowi Easton'owi, który miał zastosować ja po raz pierwszy w 1825 roku, jednak istnieją zapisy o wcześniejszym
jej wykorzystaniu.
Ciekawostką jest fakt, iż prawodawstwo USA nie zakazuje wykorzystania owej metody przy produkcji Bourbon whiskey. Eksperymenty z jej wykorzystaniem przy produkcji bourbon'ów prowadzi obecnie Jim Beam, największy producent American whiskey.


















(fot. www.pokertexas.pl - najpopularniejsza Tennessee whiskey na Świecie)

(fot. www.blogcdn.com - butelka z destylarni George Dickel, drugiego spośród dwóch producentów Tennessee whiskey)

niedziela, 21 marca 2010

Black Russian*

fot. interia.pl

Klasyczny drink deserowy. Autorstwo tej kompozycji przypisuje się belgijskiemu barmanowi z Hotelu Metropole w Brukseli, który miał go stworzyć w 1949 roku na cześć amerykańskiego polityka, ambasadora w Luksemurgu, Perle Mesta.
Nazwa tegoż trunku związana jest ze stereotypowym spojrzeniem na wódkę, jego bazę, jako tradycyjnego rosyjskiego napitku.

Co?
wódka - 40 ml
likier kawowy (Kahlua, Tia Maria) - 20 ml

Jak?
Wlewamy składniki do szklanki typu old-fashioned - jeśli w pierwszej kolejności użyjemy likier, możemy uzyskać warstwę, dodajemy mieszadełko i gotowe.

Kiedy?
Czy to ważne?

*Standard IBA

Korek, czy nakrętka?

Od pewnego czasu, my - nabywcy wina, stajemy przed wyborem: Korek, czy nakrętka? Odpowiedź na to pytanie jest trudna i polega na odwoływaniu się do różnych systemów wartościowania. Żeby nie gmatwać i uniknąć tworzenia niezliczonej ilości zdań wielokrotnie złożonych, podzielę niniejszą wypowiedź właśnie pod kątem owych systemów wartościowania:
1. Estetyka
Każdy z nas widzi różnicę w wyglądzie butelek korkowanych i zamkniętych korkiem. Butelka zamknięta nakrętką jawi się jako coś urągającego estetyce, wymykającego się przyjętym wyobrażeniom łączącym wino i jego opakowanie. Sama nakrętka jest niczym trampki przy smokingu - czymś nieprzystającym, obelżywym, świadczącym o braku gustu i podstawowego zmysłu estetyki. Butelka korkowana, nawet korkiem sylikonowym, zachowuje pewien wdzięk, urok, łechta nasz zmysł wzroku, a czasami pozwala wręcz na zachwyt. Również po otwarciu i pozostawieniu owych zamknięć samym sobie, wygląd korka nie odstrasza, może nawet intrygować, natomiast nakrętka pozostaje nakrętką, nie ważne, czy po winie, czy po Coca-Coli.
Zdecydowana przewaga korka.
2. Przyzwyczajenie, sentyment, tradycja
Większość osób wybierając wino, kieruje swój wzrok jedynie na wina zamykane korkiem. Spowodowane jest to swego rodzaju sentymentem, przyzwyczajeniem do butelek zamykanych w ten sposób. Wino, czy tego chcemy, czy też nie, kojarzy nam się z korkiem. Lubimy oglądać kelnera stosującego się do zawiłych zasad otwierania wina, których jednym z najważniejszych punktów jest wyciąganie korka. Sami również cieszymy się, mając okazję pomęczyć się chwilę z winem przed jego spożyciem. Nakrętka nie jest nam wstanie dać tyle ekscytacji przy otwieraniu wina. Nie ma pytań: Czy złamie się? Czy jest ukruszona? Czy uda mi się ją wyciągnąć? Nie mamy okazji celebrować otwierania wina, a dla wielu z nas jest to wyjątkowo ważne. Można zastosować tu hiperbolę do ślubu: Wszystko dokonuje się poprzez podpisanie dokumentów, a mimo to zachowujemy, w mniejszym lub większym stopniu, cała magiczną otoczkę. Producenci win przeprowadzali badania, które jasno wykazywały, iż większość osób nie wyobraża sobie wina bez korka.
Punkt dla korka.
3. Pragnienie luksusu
Każdy z nas świadomie lub nieświadomie poszukuje dóbr luksusowych. Również w wypadku win kierujemy się prestiżem danego produktu, nawet jeśli spożywamy go sami w zaciszu domowym.
Tu również punktuje korek.
4. Wygoda, ergonomia
Pierwszy punkt dla nakrętki
5. Cena
W wypadku dobrej jakości korków, nakrętkami różnica potrafi być wręcz ogromna. Nakrętka jak wiemy to grosze, cenciki nie wpływające na cenę wina, natomiast dobry korek to koszt rzędu 2-3 euro. Zdziwieni? A jednak, to prawda. Popyt na korek zdecydowanie przewyższa jego podaż co w znacznym stopniu przekłada się na jego cenę. Ale w takim razie, co z innymi, tańszymi korkami?
O tym w następnym punkcie...
Nakrętka górą
6. Wpływ na wino i jego jakość
Najpierw statystyka:
- wadliwe wina zamknięte korkiem - 5-8 %
- wadliwe wina zamknięta nakrętką - 1-2 %
Każdy z nas słyszał, że wino może być "korkowe". Nie każdy jednak wie, iż jest to tylko jedna z wad jakiej wino może się nabawić, będąc zamkniętym korkiem. Pleśń i idący za tym, w większości win niewłaściwy, posmak "grzyba", zwietrzałe wino (niestety, ale wina, zwłaszcza w Polsce, są permanentnie źle przechowywane, co prowadzi do wyschnięcia korka i przyśpieszonego utleniania wina; również korki sylikonowe mają tendencję do nietrzymania szczelności po 2-3 latach od butelkowania), lekki posmak kleju (jest on stosowany w tańszych korkach mielonych i tzw. mieszanych).
Nakrętki przede wszystkim znacznie lepiej trzymają szczelność, a ponadto nie wchodzą w żadne reakcje z winem.
Zdecydowana przewaga nakrętek.
Podsumowanie:
Ja również większą estymą darze wina zamykane korkiem, a jako były pracownik gastronomi, otwieranie traktuje niczym swego rodzaju fetysz. Nauczyłem się jednak, aby nie lekceważyć "win z nakrętką". Miałem okazję pić kilka trunków, które, mimo swych nakrętek, zdawały onieśmielać się pijącego je osobnika. Mimo wszystko chodzi tak naprawdę o to co jest wewnątrz butelki, o trunek na który z oddaniem pracuje rzesza ludzi, o płyn poruszający wyobraźnie milionów. Smacznego...

sobota, 20 marca 2010

Winnica w Wielkiej Brytanii

Warto oglądnąć dla samego krajobrazu, który objawia nam się w tle. Przy okazji, film ten będzie pokrzepieniem dla wszystkich marzących o swojej winnicy. Jeśli Brytyjczycy mogą, to czemu my nie?

Purple Fog

Purple Fog należy do grupy drinków zwanej shot'ami. Powstał około trzy lata temu, a swoją nazwę wziął od koloru i struktury jednej z trzech warstw płynów, które go tworzą.

Co?
Grenadyna - 10 ml
Żubrówka - 30 ml
likier Blue Curacao - kilka kropel

Jak?
Do kieliszka wlewamy grenadynę, następnie schłodzoną Żubrówkę, tak, aby pozostały niezmieszane (można użyć łyżki barmańskiej ze stópką), a następnie wkraplamy likier. Powinien on, na powierzchni grenadyny, utworzyć warstwę, która przypomina mgłę.

Kiedy?
Zawsze, gdy mamy dość czystej wódki.

piątek, 19 marca 2010

Sazerac

Temat tego postu zrodził się, o dziwo całkiem przypadkowo. Jeden z barmanów w Naszym klubie przygotował cocktail, nad którym zapewne nie pochylilibyśmy się zanadto, gdyby nie jego cena - 180 zł. Zapytany o nazwę tegoż trunku, odparł, iż jest to Sazerac właśnie, przygotowany na bazie cognac'u Hennessy XO. Wątpliwość jaka zrodziła się wtedy spowodowana była faktem, iż znana mi receptura Sazerac Cocktail, oparta jest na bourbon whiskey. Po długich dociekaniach i zasięgnięciu wielu opinii, wniosek i konkluzja, które się zrodziły, przyznały rację... nam obydwu.
Otóż od 1833 roku, czyli chwili, gdy stworzono pierwowzór Sazerac Cocktail, do 1873 roku, był on wykonywany na bazie brandy, a następnie przy wykorzystaniu Sazerac French brandy. Dopiero w 1873 do jego receptury wprowadzono, zamiast brandy, American Rye whiskey. Warto nadmienić w tym momencie, iż Sazerac Cocktail jest pierwszym drinkiem markowanym przez konkretny alkohol (innym, równie popularnym, jest np. Bacardi Cocktail). Obecnie przy wykonaniu Sazerac Cocktail wykorzystuje się bourbon whiskey, co podyktowane jest chociażby niezwykle ograniczoną obecnie dostępnością rye whiskey.

Co?
bourbon whiskey - 60 ml
Angostura bitters lub Peychaud bitters - dash
kostka cukru
absynt lub Pernod - 10 ml
woda gazowana - splash

Jak?
Do przygotowania tego cocktailu potrzebne będą dwie szklanki typu old fashioned. Pierwszą wypełnij lodem, natomiast do drugiej wrzucić kostkę cukru (można zastąpić jedną łyżeczką cukru białego), dodać bitters i wlać wodę, a następnie dokładnie rozcierać wszystkie składniki, do momentu rozpuszczenia cukru. Dodaj bourbon whiskey. Następnie pierwszą szklankę opróżnij z lodu, przelej do niej zawartość drugiej szklanki i wlej anyżówkę na wierzch przygotowanej mikstury. Aromatyzuj trunek i rant szkła skórą z cytryny, którą następnie wrzuć do środka.

Kiedy?
W momencie, kiedy pragniesz "poczuć się, jak ktoś wyjątkowy". Tylko dla osób o wyrobionych gustach.

czwartek, 18 marca 2010

Zasłyszane

Zasłyszany "gadżet", który narysował na mej twarzy szeroki i nieusuwalny uśmiech: "Podawanie wysokości pensji w wartości brutto, jest jak podawanie długości członka razem z kręgosłupem."

Dekantować, czy nie dekantować? O to jest pytanie!

Tak to powinno się robić.
(fot. gastronauci.pl)


Pytanie ważne. Zdawać się może, że zaraz po wyborze wina, najważniejsze, a jednak, większość osób pijących wina (takich jest większość, czy to okazjonalnie, czy regularnie to czyniących), nie ma pojęcia co oznacza termin dekantacja. Dla owej większości: Dekantacja to przelanie wina do innego naczynia, może to być karafka (preferowane), dzbanek lub inna butelka, służące napowietrzeniu wina i oddzieleniu go od osadu, który pozostaje w butelce. Zabieg ten pozwala "otworzyć" wino, wydobyć jego właściwy smak i charakter, pozwolić mu pokazać całą swoją głębię. Przed dekantacją wino należy pozostawić na dwa, trzy dni w pozycji pionowej. Na stole można postawić świeczkę lub inne źródło światła, co pozwoli zauważyć pozostający w butelce osad. Sam proces przelewania należy wykonywać płynnie i bez gwałtownych ruchów.
Obecnie uważa się, iż dekantacja nie jest koniecznością (producenci przeważnie stosują zabiegi zapobiegające wytrącaniu się osadu), moim jednak zdaniem w wypadku większości win jest tak naprawdę pozycją obowiązkową. Osobiście dekantuję niemal każde wino, zwłaszcza w czasie spotkań ze znajomymi lub w sytuacji, gdy nastawiam się na spożycie całej butelki za jednym razem. Wyjątkami są jedynie naprawdę "wiekowe" wina, starsze niż 20-25 lat. Co jest przyczyną pomijania przeze mnie tych win? Właśnie ich wiek. Wina długo leżakowane mają tendencję do bardzo szybkiego utleniania się, czas który spędziły w butelce pozwolił im na dostatecznie długie obcowanie z powietrzem (zachodzi przecież wymiana powietrza z otoczeniem - jak wiemy nie istnieją całkowicie szczelne opakowania). Powszechna jest również opinia, iż nie dekantuje się burgundów, ze względu na słodki posmak osadu, który zawierają, jednak uważam, iż nic nie stoi na przeszkodzie, aby przelewać je razem z osadem.
Dekantacja nie jest jedynie zabiegiem, który służyć ma pielęgnacji aromatów zawartych w winie. Osobiście widzę w niej również zabieg estetyczny, pozwalający podziwiać walory estetyczne samego wina, jego barwę, głębię, przejrzystość. Ciężko mi wyobrazić sobie coś ładniejszego i bardziej stosownego, co może zdobić stół podczas przyjemnej kolacji lub nieoficjalnego spotkania ze znajomymi, niż karafka w której znajduje się, mieniące się pięknym kolorem, czerwone wytrawne wino...

sobota, 13 marca 2010

Bellini

fot. www.dts24.de

Ulubiony cocktail Ernesta Hemingway'a, Orsona Welles'a, Noel Coward i wielu innych osobistości podczas wizyt w Wenecji. Został on stworzony przez Giuseppe Cipriani'ego gdzieś między 1934, a 1948 rokiem (najbardziej prawdopodobna data to 1943 r.), barmanem w Harry's Bar właśnie w Wenecji.
Niezwykle istotne podczas przygotowania bellini, jest użycie świeżego pure brzoswiniowego. Obierz brzoskwinię ze skórki, wydrąż wnętrze i zmiksuj miąższ z odrobiną soku z lionki lub cytryny.
Bellini przygotowane na jakichkolwiek zamiennikach, nie jest tak naprawdę bellini!!!

Co?
świeże pure z brzoskwini
wino musujące (metoda tradycyjna)/szampan

Jak?
Kieliszek do wina musującego (flute, flet) wypełnij do jednej czwartej pure z brzoskwini, a następnie dopełnij winem i bardzo delikatnie zamieszaj. Można garnirować cząstką brzoskwini.

Kiedy?
Zawsze!!!

piątek, 12 marca 2010

B-52*

fot. dreamstimes.com
Prawidłowo wykonany B-52.

Całkiem popularny i przyjemny shot, który popularność swą zawdzięcza temu, iż ktoś wpadł na pomysł, aby go podpalić.

Co?
Kahlua - 20ml
Bailey's Irish Cream - 20ml
Grand Marnier/ Cointreau - 20ml

Jak?
Wlewamy składniki wg. podanej kolejności, jednakże Bailey's i Grand Manier nalewamy bardzo powoli na "stópkę" łyżki barowej, starając się nie zmieszać żadnego z alkoholi. Powinniśmy otrzymać trzy ładne i klarowne warstwy. Następnie nie pozostaje nam nic innego, jak wypić je, płonące lub nie.

Kiedy?
Gdy znudzi nam się wódka. (Wiem, wiem to ciężkie to zrealizowania, ale jednak coś w zanadrzu musimy posiadać.)

*Standard IBA

czwartek, 11 marca 2010

Bacardi Classic (Bacardi Cocktail)*

fot. www.gradinamea.ro

Receptura tego cocktailu, co wielu zapewne zaskoczy, jest prawnie zastrzeżona i może on być przygotowywany jedynie na bazie Bacardi Superior. W latach 30 dwudziestego wieku kompania Bacardi wygrała sprawę sądową z Barbizon-Plaza Hotel i Winel Restaurant o bezprawne używanie innego rumu niż Bacardi białe.
Jest to cocktail bardzo podobny do daiquiri, jednak dzięki grandynie zyskuje on nieco owocowej świeżości.

Co?
Bacardi Superior - 40 ml
sok z limy - 20 ml
Grenadina - dash

Jak?
Wstrząsnąć wszystkie składniki i przelać do szkła cocktailowego. Na rancie osadzić czerwoną maraskę.

Kiedy?
Zawsze, gdy jesteśmy z kobietą "niezdecydowaną".

*Standard IBA

Americano*

fot. www.euvs.org

Drink ten po raz pierwszy zaserwował Gaspare Campari w swoim lokalu Cafe Campari w 1860 roku. Jego oryginalna nazwa brzmiała "Milano-Torino", gdyż składniki z których był przygotowywany pochodziły z włoskich miast, Mediolanu i Turynu. W początkach dwudziestego wieku Włosi zauważyli, iż drink ten upodobali sobie amerykanie, co w dalszej przyszłości poskutkowało zmianą jego nazwy na Americano.
Patrząc na jego recepturę, trudno wrażenia, iż spokrewniony jest on z Negroni i faktycznie tak jest.

Co?
Campari - 40 ml
słodki vermouth - 40 ml
woda gazowana - dopełnienie (opcjonalnie)

Jak?
Wlać składniki do szklanki typu highball (ling) i garnirować twistem z cytryny lub pomarańczy. Można opcjonalnie dopełnić wodą gazowaną, która nada drinkowi świeżości.

Kiedy?
Pośród upałów i przed jedzeniem.

*Standard IBA

czwartek, 4 marca 2010

Vodkatini (Vodka Martini)

Cocktail który "stworzony" został przez James'a Bond'a. Obecnie jest równie popularny, jak jego starszy brat, oparty na ginie, Martini. Duże znaczenie ma sposób przygotowania tegoż drinka. Wielu barmanów, wśród nich i ja może odmówić wstrząśnięcia i wyjątkowo nachalnie zachęcać do spróbowania produktu mieszanego.

Co?
Wódka - powiedzmy 60 ml
Vermouth Extra Dry - od kropli po 30 ml w zależności od stopnia wytrawności
oliwki, skóra cytryny

Jak?
Wszystkie płynne składniki przelać do szklanicy i mieszać ok. 45 sek. Następnie przelać zawartość do schłodzonej cocktailówki. Można aromatyzować zestem z cytryny, następnie wrzuconym do środka lub po prostu wrzucić oliwkę, najlepiej nabitą na szpadel. Osobiście zamiast oliwek i cytryny, preferuje aromatyzację zestem z limonek. Daje dużo świeższy i intensywniejszy aromat. Polecam.

Kiedy?
Zawsze gdy znudziły nam się shoty, zwane też banami, a chcielibyśmy szybko i skutecznie wprowadzić się w stan upojenia.




  © Blogger templates ProBlogger Template by Ourblogtemplates.com 2008

Back to TOP